Wojna o słowa [ Rozdział 1. ]

          3 września, 1937 roku

          Postanowiliśmy zakończyć dzień w nieco bardziej rozrywkowy sposób niż zazwyczaj. Raźnym krokiem przeszliśmy przez drzwi wyjściowe szkoły i ruszyliśmy w kierunku rynku. Mijaliśmy po drodze grupki szczęśliwych, roześmianych dzieci, które główkowały jak spędzić resztę dnia. Przecież piątkowe popołódnie oznacza, że nie trzeba się uczyć na sprawdziany i iść wcześniej spać, by nie zaspać. 
          Gdy dotarliśmy do sklepu z owocami „Wilchelm", którego nazwa jest własnością analfabety, weszliśmy cicho do środka. 
          – I co robimy? – spytałem. – Na co go dzisiaj wrobimy?
          – Może zwędzimy mu wszytskie przysmaki? – zasugerował Józek. Każdy z nas wiedział, że Wilhelm ukrywa pod ladą prezenty od „wielbicielek", które tak na prawdę są darami od Jana Wedla za owoce do jego czekolad. 
          – Zbyt proste – skwitował Maciek.
          – Masz rację – poprałem go. – Ale mam plan.

          Wilhelm przytargał do witryny sklepowej skrzynkę nowodostarczonych jabłek. We wrześniowym słońcu zachęcały przechodniów swoim żywym kolorem. Odwrócił się w stronę lady i z wrzaskiem, który obudziłby nawet nieboszczyka, upadł na podłogę. Na meblu stał stworzony z jabłek, bananów, brzoskwiń i wielu innych stwór o oczach z winogron. Nie był on straszny, lecz dla grubych szkieł w okularach właściciela wydał się on co najmniej wielkości wielkiej stopy. 
          Nie zdołaliśmy się powstrzymać więc wyskoczyliśmy zza lady śmiejąc się do rozpuku. Wilhelm podniósł się jak oparzony i otrzepał swój szary ze starości faktuch. Poprawił wąsy, naciągnął na nos okulary i spojrzał na nas karcąco. Postaram się załagodzić sytuację.
          – Przepraszamy! Jest piątek pierwszego tygodnia szkoły. W taki dzień nie da się zachowywać spokojnie i racjonalnie.
          – A przydałoby się! Rodzice nie nauczyli was manier?! – wrzasnął.
          Edmund spochmurniał.
          – Niech pan nas zrozumie! Pan też kiedyś był młody!
          – Oj byłem! Ale ja przynajmniej miałem szacunek dla starszych. 
          – Pan sam się własnie przed nami przynał, że jest stary... – zauważył Maciek.
          Śmialiśmy się dalej. Nawet po tym jak wyrzucił nas na ulicę klnąc i wrzeszcąc jak bardzo kocha dzieci.

         Wróciłem do domu o wiele raźniej niż z niego wyszedłem. Odłożyłem plecak i poszedłem do kuchni. Stała tam mama ubrana w białą sukienkę z błękitnymi kwatami. Zamyślona mieszała zupę w garnku. 
          – Mamo? Wszytsko w porządku? – Ocknełą się i spojrzała na mnie z wymuszonym uśmiechem.
          – Tak. Dlaczego pytasz?
          – Bo nie umiesz kłamać.
          Zamilkła. Po krótkiej walce ze sobą zdecydowała się mówić. 
          – Obawiam się najgorszego.
          – Jesteś chora? Coś z tatą? – wystraszyłem się.
          – Nie, nic mi nie jest. Tata... To skomlikowne.
          – Ja w stosunku do ciebie jestem szczery. Zrozumiem wszytsko, nie urodziłem się wczoraj. – Usmiechnęła się. Uklękła przede mną i ujęła moje dłonie w swe ciepłe ręce. 
          – Wiesz  co się działo w Polsce, gdy jeszcze nie byłeś moim synkiem?
          – Pytasz mnie o historię?
          – Nie szkolną. Tylko tę, którą uczył cię tata.
          – Była wojna – rzekłem wrając do tamtych chwil. – I była zła. Tata mówił mi, że ludzie umierali, choć nie powinni.
          – Masz rację.
          – Ale dlaczego mnie o to pytasz? – Nie zrozumiałem.
          – Bo to powróci. Ze zdwojoną siłą. 

5 komentarzy :

  1. Nie wiem, co napisać.
    Jestem pod wielkim wrażeniem.
    Pierwsza część mnie rozbawiła i jejku, zazdroszczę takiego lekkiego, przyjemnego sposobu pisania, ale druga, so..
    Wojna to dla mnie potworność i naprawdę wolę żyć w nieświadomości, bo jestem strasznie emocjonalna. To musi być mega wielki szok dla głównego bohatera i... Jezu.
    Kocham twoje dialogi.
    Są świetne.
    – Masz rację.
    – Ale dlaczego mnie o to pytasz? – Nie zrozumiałem.
    – Bo to powróci. Ze zdwojoną siłą.
    Forever. ;-;
    Za tę historię powinnaś mieć tutaj już tuziny czytelników.
    Mam nadzieję, że dodasz niedługo nowy rozdział bo dosłownie nie mogę się doczekać. Tylko czemu tak krótko? :')
    Mimo, że przez bardzo złego nauczycielstwa historii w mojej szkole nie znoszę tego przedmiotu, to opowiadanie chcę w formie podręcznika :')

    ____
    A to moje małe gówno (bo inaczej tego nazwać nie mogę po przeczytaniu Twojej pracy *.*) jest o Ashtonie Irwinie :)
    Takie tam bzdety.

    wyspa-ksiazek1.blogspot.com
    itisnotourloveaiff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mi się miło zrobiło *,* Dziękuję ♥
      Fakt, mój bohater nie będzie miał lekko, ale cały jego los trzymam w garści :3
      Nowy rozdział teoretycznie mam już gotowy. Muszę go tylko dać do sprawdzenia mojemu historykowi i sie pojawi ^^
      Właśnie większość historyków bardzo obrzydza ten przedmiot! Ja go uwielbiam i apeluję do historyków żeby uczniom OPOWIADALI, a nie kazali przeczytać ten temat i ten a potem z niego odpowiadać ;-; Mój koelga ujął to tak: Oni mają nam opowiedzieć o historii,a nie kazać przeczytać to i to w podręczniku, podyktować pierdyliard punktów do zeszytu i kazać zapamiętać sto dat -,-

      Usuń
    2. Strasznie mi głupio to robić, ale chciałabym zaprosić Cię na pierwszy rozdział:)
      Przepraszam potwornie za spam! :(

      Usuń
  2. LUCY KOCHANIE! GDZIE JEST KOLEJNY ROZDZIAŁ???
    Przepraszam za caps lock, ale muszę Cię jakoś zmobilizować :P
    Jak tylko wejdę na fesja, to zobaczysz będę Cię gnębić pytaniami :D Kocham, kocham i jeszcze raz kocham Twoje opowiadania. Są takie cudowne!
    CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ. POWTARZAM. CZEKAAAAAAM!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leży na półce nade mną właśnie :3
      Na brudno już od dwóch miesięcy ^^

      Usuń

Drakonka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka